Teraz słucham tego, co do mnie mówi...
wystarczyło mi tylko wytrwale się modlić, nareszcie szczerze. I spowiedź. Generalna. Szczera. Po niej właśnie poczułam się pusta i bezbronna, i przez pewien czas strasznie się tego stanu bałam i nie mogłam z niego wyjść w żaden sposób. Ale wtedy otrzymałam smsem taki tekst - bym się nie bała i nie ścigała z Miłością, ale jej zaufała. I wtedy powiedziałam sobie "Zaufam" . I zaczęłam się modlić.
Teraz już jest lepiej. Po raz pierwszy po spowiedzi odczułam, że czeka mnie jeszcze więcej pracy niż przed nią. Ale oprócz tego przekonania mam w sobie ufność i nadzieję.. a wszystko to rozgrywało się w ciągu tych 40-stu dni. Wielki Post był dla mnie wielką pustynią. Teraz przede mną najważniejszy Tydzień.
I wiem, że tym razem, z całą pewnością nie będzie to czas bezowocny. Podczas rekolekcji pewien kapłan wyraził nadzieję, że będzie to jak najlepiej przeżyte Triduum w naszym życiu. I mam te jego słowa wciąż w sercu i tą nadzieję też.
Właściwie cały mój Wielki Post był jednym wielkim wołaniem o wyzwolenie. Dziś na Namiocie Spotkania trafiłam piękny fragment ;)
" ...A Ty widzisz trud i boleść,
patrzysz by je wziąć w swoje ręce.
Tobie się biedny poleca,
Tyś opiekunem sieroty!
Skrusz ramię występnego i złego:
pomścij jego nieprawość, by już go nie było.
Pan jest królem na wieki wieków,
z jego ziemi zniknęli poganie.
Panie, usłyszałeś pragnienie pokornych,
umocniłeś ich serca nakłoniłeś ucha,
aby strzec praw sieroty i uciśnionego
i aby człowiek powstały z ziemi nie siał już postrachu. "