Nie umiem opisać tego co czuję. Jakaś dziwna mieszanka pokoju i niepokoju zarazem.
W moim sercu jest spokój i światło, ale zostały jeszcze otwarte rany.
Coś, czego nie umiem umiejscowić w sobie.. . Coś, czego chyba nie chcę dotknąć.
Sama już nie wiem.
Wiem za to, że zmieniło się wiele. 40 dni byłam na pustyni, i pracowałam nad tym, co mnie raniło od długiego czasu, nad sprawami, które były nieuporządkowane, nad tym co było dla mnie trudne. I te 40 dni były bardzo ciężkie. Czasem mniej a czasem bardziej. I dziś wiem, że wyszłam z ciemności na światło, które jednak mnie za mocno poraziło. Aż zabolało. Muszę przyzwyczaić się do światła, i jeszcze długa droga przede mną.
Ale ogromny krok za mną ;) .
I to sprawia, że czuję radość.
I za to wszystko, chwała Panu!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz