Co się dzieje... to byłoby dobre pytanie, ale nie postawię znaku zapytania. pytania bez odpowiedzi nie są tym, czego teraz mi potrzeba, więc może lepiej nie pytać.
W sercu dziwna pustka. Nieokreślona. Ale jeśli kiedyś szedłeś uliczką, nocą, po deszczu, cichą i pustą. I wiesz, że ktoś tu przed Tobą był i ktoś tu mógłby być, ale nie ma nikogo. Między sercem a uliczką widać nie wielka różnica.
Lawina wydarzeń spycha mnie w dół.
Kręcę się w kółko.
Rozmawiam z Bogiem, jak z przypadkowym przechodniem, który pyta o drogę. Może do mojego pustego serca... kto wie.
A dlaczego ja nie umiem Mu wskazać drogi.. tego nie wiem. I ja też Go szukam. I tak się szukamy.
Czy to możliwe, że kiedyś było inaczej? I cierpiało się inaczej. Mniej dojrzale i poważnie. Tęsknię za tym. Można było tak po prostu to wszystko olać... powiedzieć "to nie dla mnie. Boże zatrzymaj świat!".
"Dziś" jest smutne, ogarnięte nocą i chłodem. I próbuje z tego wyjść. Ale mu to nie idzie...
Ludzie mnie otaczają... a ja mam tę czelność, że będąc wśród nich wciąż jestem sama.
Jak ja to robię.
Jeż.
dobranoc.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Ludzie mnie otaczają... a ja mam tę czelność, że będąc wśród nich wciąż jestem sama."
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi się przy Twoim poście zdanie małego brata Alcide: "Panie Boże, skoro jesteś wszędzie, jak to się dzieje, że ja tak często jestem gdzie indziej?"