Czasem wpadam w taki wir. Porywają mnie fale, jak Piotra, tylko, że ja nie od razu wyciągam rękę, żeby Jezus mógł ją złapać. Nie. Jezus musi po mnie nurkować. Tak było i teraz, to długa i smutna historia zakończona dzisiejszym dniem.
Dziś zrozumiałam wiele rzeczy. Poznałam też, że Duch Święty może bronić mnie nie tylko przed ingerencją z zewnątrz, ale i przed moimi myślami i moim poczuciem winy. Zobaczyłam jak wielkie jest miłosierdzie Boga, jak ogromna jest Jego miłość do człowieka. Doświadczyłam jej. Czysta i piękna jest miłość Boga do mnie.
Zrozumiałam też, co znaczą słowa:
[...]Pan cię strzeże,
Pan twoim cieniem
przy twym boku prawym[...]
(Ps 121,5)
Bardzo się buntowałam przeciwko tym słowom. Twierdziłam, że Bóg mnie nie obronił. Dwa dni temu ktoś wyłożył mi, jak ogromnymi łaskami otaczał mnie Bóg od momentu, w którym ktoś mnie skrzywdził aż do teraz i że przez cały ten czas nie odstępował mnie na krok. Jest moim Cieniem. Ochroniarzem. Kocha mnie.
A dziś ktoś uświadomił mi, że Jezus poszedł za mną w noc.
Teraz ja jestem tu, bezpieczna z Nim a noc za oknem.
Dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz