poniedziałek, 27 września 2010

świadectwo

Długo myślałam, jak to zrobić. Jak o tym mówić. Musiało troszkę dojrzeć w sercu, zaczekać. Odleżeć swoje. A teraz, gdy chciałabym nareszcie wszystko napisać, przelać z wnętrza na zewnątrz wychodzi na to, że jednak będzie to trudne.

Zacznę od tego, że jest radość... . Jest wielka radość, bo było wyjście. II stopień Oazy Nowego Życia skupia się głównie wokół Wyjścia z grzechu.
Jak wyglądał "Jeż" przed wyjazdem? Ano, smutny był, podłamany. Przeżywałam straszną ciemność, a moja nowo nabyta w tym roku "jeżowa natura" nie pomagała mi, bo nie prosiłam o pomoc. Przeżywałam wszystko sama. Bóg jeden wie, jakby się to skończyło, co by było teraz, gdybym na te rekolekcje nie pojechała. Bo przed samym wyjazdem to było już apogeum tej ciemności. Bo to już nawet nie była pustynia. Sama ciemność. Oddaliłam się od Boga, nie chciałam żeby na mnie choć patrzył... . Nie dramatyzuję, sama się tak urządziłam, i umiem to dostrzec.
Ale jak już pisałam przed samym wyjazdem z niezwykłym, jak na mój stan duchowy optymizmem, Bóg bardziej niż ja chciał żebym tam była. Gdyby nie to, że namówiła mnie pewna osoba, a pieniądze same się znalazły, pewnie nie pojawiłabym się w Krościenku pierwszego września, przemoczona do suchej nitki, z wielkim, ciężkim, mokrym plecakiem na plecach, który też przemókł w całości, i omal nie spowodował że spadłam z samego szczytu wysokich schodów prowadzących na Kopią Górkę ;) . Byłam pierwsza z uczestników, dlatego czułam się bardzo nieswojo w towarzystwie księdza i samych animatorów.
Nowy dzień obudził mnie słońcem, i kiedy tylko otworzyłam oczy, poczułam szczęście ;) .
Podczas rekolekcji parę razy przeżywałam głębsze załamanie, pytałam sama siebie po co właściwie tu jestem, przecież w moim przypadku to i tak bez sensu.
Pamiętam, że już pierwszego dnia podczas Homilii dowiedziałam się, że moje życie nie jest beznadziejne. Słowo beznadzieja tak często pojawiało się w moich myślach w ciągu ostatnich miesięcy.. a określałam nim siebie i swoje życie, i tak się do niego przyzwyczaiłam, że gdy usłyszałam (skierowane do mnie, zupełnie jakby wiedział, że musi powiedzieć to właśnie do mnie) słowa "Twoje życie nie jest beznadziejne" łzy stanęły mi w oczach, i aż się zdziwiłam. No rzeczywiście... przecież ja tak naprawdę myślałam. Samo uświadomienie sobie tego, że tak myślałam, było dla mnie ciężkim szokiem. I już pierwszego dnia Bóg tak wyraźnie zadziałał na mnie. I już wtedy wiedziałam, że naprawdę chciał bym tam pojechała, choćby dla tych kilku słów. Po 17-nastu dniach  wiedziałam też, że nie tylko dla kilku słów ;))) .
Przeżyłam tyle, że nie wiem od czego zacząć i chyba na raz nie napiszę wszystkiego. Ale udział w moim przeżyciu oazy miało skupienie się nad tematem Eucharystii. Nad tym  czym jest, i jak ją przeżywam. Szkoła Liturgii i samo przeżywanie Eucharystii, wiele Homilii na ten temat,... wszystko to zmieniło moje spojrzenie na Eucharystię, na Chrystusa, na Miłość, Ofiarę, i na mnie samą. Największym zaskoczeniem było chyba to, że dowiedziałam się, że... w tym kielichu miała być moja krew. A jest w nim krew Chrystusa. Odkupił mnie. (Szok). Naprawdę to zrobił! Odkupił mnie. Wykupił, wybawił, uratował, zbawił... i dał mi życie wieczne, żebym nie musiała już bać się śmierci. I jeszcze dał mi Ducha Świętego. I teraz nie muszę się bać, że stracę to życie. Mogę je dawać innym. Mogę siebie dawać ludziom. I nie ma strachu ;) przecież mam życie wieczne ^^.
Miłość Jezusa - temat numer jeden mojego życia, obecnie. Od pewnej chwili aż dotąd. I nie umiem wyrazić słowami tego, co czuję, ani co czułam wtedy. Przyjmowałam Jezusa pod dwiema postaciami... to też było niezwykłe przeżycie.

Dalej. Exodus. Długo mi zajęło zorientowanie się w tym, co naprawdę jest powodem mojego zniewolenia. Co jest moim Egiptem. Wcześniej wydawało mi się, że wiem. Ale spokojnie pozwalałam Jezusowi, żeby sam mi to pokazał. Zranienie, grzech i lęk. Oto z czego miałam wyjść. A najlepsze jest to, że wyszłam ;) . Naprawdę. Wyszłam i nie zamierzam wrócić. Kluczem do tego było między innymi wybaczenie. Dokonało się ono z pomocą Ducha Świętego, i to w taki sposób jakiego nigdy bym się nie spodziewała. Czuję tą ulgę, lekkość i pokój aż do teraz. I uśmiech sam rozkwita na mojej twarzy. Czy ona naprawdę wcześniej była taka smutna? ;D .   Pan Bóg mówił do mnie bardzo wiele przez innych ludzi. Szczególnie przez cztery osoby.
"Nic tak nie buduje, jak Eucharystia."
Niesamowite było to jak te osoby odpowiadały na moje nie zadane pytania i nie wypowiedziane wątpliwości. Działanie Ducha Świętego. Jak wiele może zdziałać Pan w życiu człowieka, jeśli tylko on się na Niego otworzy. Wystarczy uchylić drzwi, On już wie jak dalej wejść ;).
Przeżyłam też bardzo swoją spowiedź, do której nie zamierzałam iść.
Przyjęłam też Drogowskazy Nowego Człowieka i dało mi to taką radość, że ojej :D .
Warto też wspomnieć, że podpisałam deklarację Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, której nie zamierzałam podpisać. :D zabawna historia, ale może poświęcę kiedyś na nią innego posta. Powiem w tym temacie tylko tyle, że Pan Bóg po raz kolejny wyraźnie pokazał mi, czego ode mnie chce. I to było bardzo piękne.

Gdybym miała podsumować moje rekolekcje w kilku słowach to nie umiałabym tego zrobić. W kilku zdaniach już prędzej, a i tak nie będzie to jeszcze wszystko ;) .Poznałam niezwykłych, wspaniałych ludzi, cudownego kapłana, jego mamę - najwspanialsza kobieta jaką spotkałam ;D , i to wielki dar dla mnie - że mogłam ich poznać. Duch Święty działał we mnie, i otrzymałam łaski, których potrzebowałam, chociaż sama o tym nie wiedziałam. Pan Jezus pokazywał mi swoją wolę. I nadal pokazuje. Wróciłam, i właściwie zmieniło się tylko otoczenie, i ludzie do kochania ^^ . Jezus jest ten sam, i Duch. Przeżycia nie były sztuczne, bo pokój nadal jest w moim sercu. I nie ma jakiegoś przesadnego entuzjazmu. Jest pokój plus radość ;)). Inaczej nie umiem tego wyrazić.

I tak czuję, że w porównaniu z tym, co było naprawdę, te słowa to tylko słowa. Albo aż słowa ;) .


Jak powiedział święty Augustyn : "Kochaj i rób co chcesz."
A chodziło mu o taką miłość, która służy ;) i to jest najpiękniejsza Miłość.

Wiedział co mówi, w końcu był świętym ;) .

I za to wszystko chwała Panu!

sobota, 25 września 2010

Nic...



Nic, nie musisz mówić nic
Odpocznij we mnie
Czuj się bezpiecznie 

Pozwól kochać się
miłość pragnie Ciebie



Piękny dzisiaj dzień ;) .
Wszystko jest piękne.