niedziela, 27 maja 2012

Tak bardzo chciałbym zostać kumplem Twym...

Koślawy nastrój. Milion niepotrzebnych myśli. A może tylko mi się zdaje, że niepotrzebnych... czemu przyjaźń jest taka trudna, dlaczego my musimy ciągle ranić, ranić, ranić... . 
Myślenie o człowieku, podczas gdy samemu jest się człowiekiem. Ranię i jestem raniona.
Ciężko jest wybaczyć komuś, kto nie okazuje nawet w najmniejszym stopniu, że jest mu przykro, wybaczyć, komuś na kim mi zależy, a kto nie potrzebuje tego wybaczenia. Wybaczyć po cichu, pokornie, w tajemnicy... 
Ja potrzebuję wybaczyć, ale to jest takie trudne. Ileż mocniej to boli, gdy druga osoba uważa, że nie ma o czym mówić, że to błahostka... . Przyjaciel.. Czy to na pewno przyjaciel?

Cisza, cisza... smutno

Jutro zaliczenie z tłumaczeń, trzeba zabrać się do pracy, zapomnieć o kłopotach natury moralnej, etycznej i zwyczajnej. Zapomnieć że kocham. Zapomnieć, że jestem, gdy mówię że kocham

Słowa i myśli, myśli i słowa - same grają w przedziwną grę, której jestem częścią. Planszą, kostką. Zagadką sama dla siebie. 
Jakim cudem mieści się we mnie aż tyle uczuć? I czemu te uczucia przeszkadzają mi we wszystkim, nawet w modlitwie... . 
Bałagan w pokoju i w sercu. Mokre, pachnące włosy, zeszyt, niepokój.

Zagubiona w czynach i myślach. W przestrzeni niedostępnej dla nikogo z wyjątkiem Boga. Może dlatego nikt inny by tego nie zrozumiał. Ale strach przeszkadza mi schronić się pod Jego skrzydła. 

Jeż

poniedziałek, 14 maja 2012

I tak..

Lżej na obciążonym sercu... o kilka miligramów. Opłacało się przełamać. UAM i UW odwiedzone, wiem już dość by trochę się ukierunkować.
Nie jest idealnie. Zawsze chciałam być perfekcyjna, a teraz na każdym kroku odkrywam jaka jestem... naprawdę. Żadne z określeń przychodzących mi teraz do głowy nie nadaje się do wystukania publicznie. Co ciekawsze - w tych moich obecnych - wiecznych zwątpieniach, Bóg mówi mi, że jestem wspaniała. Ja, że nie jestem, On mi, że jestem... i tak w kółko. Nie żebym Mu nie wierzyła... to mi pomaga. Pozwala zachować umiar, to równoważy moją wartość, jeśli mogę to tak ująć. Widzę ten proces kątem oka. Sama nie wiem, jaki jest jego cel, do czego to prowadzi, ale zaczyna się to klarować. Mimo upadków idę do przodu. To dla mnie jedyne wyjście.
Oprócz czysto życiowych odkryć (całkiem pozytywnych, jak na mnie) jest ten licencjat, prześladujący mnie dniem i nocą. I dobrze mi tak. Muszę o nim myśleć. To mnie mobilizuje ciągle i ciągle, zmusza by myśleć, jak i z której strony to ugryźć.
Nie idzie to, ale nastawienie własne informuje mnie, że ruszy. Wiem to. Jutro, bowiem, ruszam do biblioteki.
Co mnie dziś zaskoczyło? Jak zwykle post na blogu hehodos . Przeczytałam w nim że:

"Jeśli wobec problemów, które nas spotykają, zaczynamy uciekać w filmy, muzykę, alkohol, albo próbujemy sobie to kompensować w jeszcze inny sposób - nie jest to rozwiązanie"
Akurat skończyłam oglądać drugi z kolei odcinek Housea. Przykre, ale prawdziwe. Łatwo jest uciekać, a ja jestem typem "uciekiniera".

Sama nie wiem, czego potrzebuję. Porządnego kopa, czy przytulenia? Jedno i drugie fizyczne - to o czymś świadczy?

Idę.
Dziś coś się zmieniło. Dziś coś tam dało znać o sobie. Światełko w zamglonej ciemności.
Nadzieja.

niedziela, 6 maja 2012

Kiedy fale mórz chcą porwać mnie...

Niedziela. Pół godziny przede Mszą robiłam Namiot Spotkania i zachwyciła mnie dzisiejsza Ewangelia, to co Bóg mi przez nią powiedział. Jestem gałązką. I ta świadomość dała mi dzisiaj szczęście. Bóg odpowiedział w prosty sposób na moje wątpliwości.

A ogólnie to...
  • Czegoś nie rozumiem.
  •  Przed czymś uciekam.
  •  O coś walczę. 

Ale z reguły uciekam. Nie będę się nad tym rozwodzić, muszę to pokonać...

Biurko zawalone papierzyskami, jutrzejsze kolokwium wisi w powietrzu, sporo wątpliwości w sercu, i tak się ma sytuacja o godzinie 16:42 dnia dzisiejszego. 
Bez tak pięknie pachnie.