poniedziałek, 25 czerwca 2012

i tak

Eh. Ciężko na sercu. Śpiąco pod powiekami. Wstałam dziś o 4:30 żeby przyjechać wcześniej i pouczyć się z dziewczynami (swoją drogą, jak super jest uczyć się razem!). Nie wyspałam się, ale przynajmniej wyluzowałam i na chłopski rozum wzięłam całego tego licencjackiego potwora. Nerwy wiszą w powietrzu, ale oganiam się. Nerwy natrętne i bzyczące. Ohyda.
Pogoda wietrzna, kapryśna jakaś. Trochę, jak ja dziś. Jakieś dzisiaj obie jesteśmy nie tego. Zmienne, trochę zimne, nie wiadomo o co nam chodzi. Kobiety.

Jerycho. To spotkanie było cudowne. Jakie dziwne są dla mnie myśli Twe Boże... . Nie mogę ich pojąć.  W sobotę usłyszałam mnóstwo słów skierowanych do mnie. dopiero kiedy je usłyszałam, okazało się, że na prawdę potrzebowałam je usłyszeć. Ostatnio widzę, jak Bóg działa w moim życiu. Jak idealnie to widzę! A tak mała jest moja wiara. Bóg jest wielki, a ja mała. WIELKI - mała.

Jak ja to robię..

A stary człowiek i tak mnie znów zwyciężył. Wczoraj. Idę dziś poprosić Pana, żeby go znów pokonał... . Jaka ja jestem słaba... a jaki On silny. Czemu więc...

nieważne.

Z dzisiejszych wysiłków naukowych.


a u mnie Goliat zbyt często zwycięża.. .
Dawidzie... . Jak Ty to, u licha, zrobiłeś?!

środa, 20 czerwca 2012

Schowaj mnie..

Zaplątałam się ostatnio w grzech. O cienkich ostrych kolcach. Z początku wydawał się być piękny, jak kwiat. kuszący. Dałam się złapać. Cała się poraniłam i podrapałam, szarpiąc się i rzucając, panicznie bałam się, że się nie wydostanę. Kiedy opadłam z sił, mógł podejść Pan Bóg i mnie ostrożnie wyplątać. Opatrzył moje rany. Jeszcze się goją. 

eh.. bolało. Kilka dni zajęło mi zrozumienie, że bez Niego nic nie mogę. Bo znów sama chciałam działać, znów nie zaufałam. A potem dałam się omamić. Zły czekał na okazję. Nie poradzę sobie sama, a uparta jestem jak osioł. Ciemność mnie ogarnęła. Ale dla Niego ciemność nie jest ciemna. Poszedł po mnie. 

Zosia samosia. Załatwiłam się na szaro. Teraz leczę rany. 

Dobra, dość metafor i poetyckiej szmiry. Nie za wesoło jest ogólnie. Nauka do obrony idzie mi słabo, ciężko, mozolnie i źle. Psychicznie siadam: bo stres; bo dom, a w nim kłopoty, bo bliska mi osoba cierpi, bo nie wiem co dalej; bo mam problemy duchowe; bo on się nie odzywa; bo czuję się nieważna dla nikogo (On, On, czemu tak mało znaczy dla mnie miłość Boga?!), bo... no bo.. . 

"Vowels in English" i innych 39 przyjaciół w tym guście. Zmęczenie psychiczne mnie miażdży. Kusi mnie myśl, żeby się poddać.

Patrzę sobie w oczy Matki Bożej Niezawodnej Nadziei. Bo mam jej obrazek, rzecz jasna. Chciała bym się tak w nią wtulić, jak Jezus. Tak schować się pod Jej płaszczem. Schować się przed samą sobą, przed moją słabością, niewiarą, beznadzieją, nieufnością, zranieniami,  przed... strachem. 




wtorek, 12 czerwca 2012

Przenikasz i znasz mnie

Fakt, że ostatnio przypomniałam sobie o psalmie 139 sprawił, że dziś się nim pomodliłam. Zaraz po Namiocie Spotkania, ale o tym za chwilkę. Modląc się słowami tego psalmu ogarnęło mnie przedziwne uczucie... mianowicie poczułam jaką relację ma do mnie Pan Bóg. I skojarzyło mi się to.. z relacją zakochanych. Odkryłam dziś w tej modlitwie, jak Pan Bóg zabiega o mnie - przenika mnie, zna mnie najlepiej bo po prostu całkowicie. Ukształtował moje serce, mój wygląd, mój charakter - całą mnie poznał jeszcze zanim się urodziłam. Znał już moje uczynki, znał moje życie, problemy, radości, zainteresowania.  Wszystko o mnie wie. Wie kiedy siedzę i wstaję, zna każdy mój ruch, patrzy i czeka na odpowiedź. Odpowiedź na te wszystkie niezwykłe dzieła jakie uczynił, by wyrazić swoją miłość do mnie. A ja? Trochę jak ta zakochana dziewczyna, boję się podejść i zagadać wprost. Bo może mnie odrzuci... . 
Czemu nie ufam do końca Bogu? Przecież nikt nie dał mi tak wielkich dowodów miłości. I nigdy mnie nie zawiódł. 
Więc dlaczego nie ufam? To pytanie jest dla mnie zagadką. Jakie to szczęście, że chociaż Bóg mnie zna, bo ja siebie nie znam. Może warto Jemu zadać to pytanie..

Z dzisiejszego Namiotu:
 "Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!" 
(Mt10,8b)

Mam być darem. Odwrócić się od siebie, a zwrócić do Boga, a przez Niego do drugiego człowieka. Codziennie. Zawsze od nowa.
Jak mało czasem rozumiem. 

Taki męczący dzień... tak dużo nauki. Spotkałam dziś moją animatorkę. Napisała do mnie na FB dziewczynka z mojej grupy, która podczas spotkań nie mówi więcej niż "tak" lub "nie". Wzruszyłam się. 

Szczypiący sen pod powiekami, próbuje je zmusić do kapitulacji. No way. 

Bóg jest zakochany w każdym człowieku :) 
czy to nie jest piękne?