sobota, 16 lipca 2011

"...czuj się bezpiecznie..."

Wakacje upływają spokojnym kłusem, choć czasem pędzą galopem, jak szalone. Może nie obfitują w przygody, chyba, że przygodą nazwiemy walki duchowe, jakie toczyłam w ciągu ostatniego miesiąca. Szybka Boża interwencja wydobyła mnie z łap wroga... wiał wiatr, a ja płacząc samotnie na stacji PKP w obcym mieście, przeszukiwałam spis telefonów w komórce, byle tylko do kogoś zadzwonić. Parę chwil wcześniej zwiałam wprost sprzed konfesjonału, jak mały dzieciak. Jak nigdy. Stchórzyłam. Tak ciężko, jak wtedy, dawno się nie czułam, a ciężary, jakie starałam się podźwignąć w ciągu ostatnich dwóch tygodni przygniotły mnie wprost niemal do podłoża. Jak zwykle chciałam sama, i jak zwykle nie wyszło. W końcu zdecydowałam się na telefon do osoby, którą poznałam rok temu na oazie. Rozmowa okazała się balsamem i opatrunkiem na wszystko co przeżyłam. Przez tą osobę, Bóg w końcu mógł przypomnieć mi - "kocham Cię". Na drugi dzień poszłam do spowiedzi. W jakiejś starej piosence SDMu śpiewają: "jak lepić serce w proch potrzaskane?" Właśnie tak.
Teraz dochodzę do siebie, i cieszy mnie to, że się modlę. Boję się znów potknąć, ale odsuwam te myśli od siebie.
Tę walkę Bóg wygrał za mnie, i chwała Panu ;) .

Wielkimi krokami zbliża się obóz w Mrzeżynie, na którym będę pełniła zaszczytną funkcję animatora kulturalnego. Kierownik milczy, wiem jedynie że jest ojcem Pijarem. Nie mam pojęcia, czego będzie dokładnie ode mnie wymagał, więc przygotowuję się sumiennie na ślepo, ucząc się jednocześnie pilnie znaków drogowych i rozmaitych poplątanych zasad kodeksu drogowego 2011 ;-P . Prawo jazdy jest tym, czego bałam się jak ognia, i oto robię kurs teoretyczny, by niechybnie rozpocząć jazdy.. . Teoria jest dla mnie interesująca, lubię słuchać naszego wykładowcy, który prawie w każdym rozdziale ma dla nas mnóstwo przykładów z życia wziętych, o których z zapałem nam opowiada. Miły dziadek ;)) i bardzo mądry. Spijam, można powiedzieć, każde słowo z jego ust. Staram się, jak najwięcej zapamiętać, wszystko wydaje mi się niezmiernie ważne.
Dziś dzień upłynął pod znakiem wizyty u lekarza, która ciążyła nade mną jak ciężka chmura od samego rana. Noga. Jakaś choroba żył. Trzeba będzie operować. Gość mnie nieźle postraszył. Być może dlatego czuję niepokój i oklapł mi kompletnie humor. Ciągle jednak po głowie krąży mi Gusia, o którą się martwię, nie wiedzieć czemu... tak bardzo chciałabym się z nią zobaczyć, albo chociaż porozmawiać... .

Noc za oknem. Ciężar w okolicy serca.

Dobranoc

1 komentarz:

  1. http://www.youtube.com/watch?v=xd4zslZmUjg

    "Jak biec do końca, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz
    Cudne manowce, cudne manowca, cudne, cudne manowce" - To tak z uśmiechem do pierwszej części Twojego postu i chyba też ze sporą dawką zrozumienia przez podobieństwo doświadczenia - jak każdy chyba. :)

    Teoria teorią, ale jazda samochodem to coś wspaniałego. :) Ja się zakochałem od razu. :) Chociaż ta informacja o chorobie.. Mam nadzieję, że to nic groźnego. Wspieram modlitwą. :)

    OdpowiedzUsuń