piątek, 2 kwietnia 2010

Wielki Piątek "najwyższa ofiara dla miłosci"

 Dziś zrozumiałam, że za wiele powierzam własnym dłoniom, zamiast oddać wszystko w ręce Boga. Nawet gdy mówią Mu: "powierzam Tobie tę sprawę" - bezwiednie sama biorę ją we własne ręce. 
Dziś był nasz debiut. Misterium Męki Pańskiej w wykonaniu naszych dzieciaków i młodzieży Oazowej. Za dużo sobie wzięłam na kark i oczywiście, w rezultacie sporo nie wszyło przeze mnie. Jeden człowiek nie jest w stanie jednocześnie zrobić pięciu rzeczy... przekonałam się dziś o tym na własnej skórze. Oczywiście wcześniej ofiarowałam to przedstawienie Bogu, bo było za mało prób, z udziałem zbyt małej liczby aktorów, a przeszkód było tyle przy tym, że strach brał i nerwica. Ale mimo to, zamiast zaufać, sama wszystko chciałam zrobić. I mi się nie udało. Ale udało się im. Tym kochanym, całkiem małym, większym, i największym aktorom. Zachowali się profesjonalnie, zachowali zimną krew. Nie dało się nawet troszkę poznać po nich, że coś nie wyszło. Jestem z nich bardzo dumna. Byli po prostu wspaniali. Pan Bóg działał, a mi się dostało za pychę. Wszystko wyszło dzięki nim, a nie dzięki mnie. Byli cudowni. Włożyli w to tyle wysiłku i pracy, i wygrali ;) było pięknie, mimo, że ja spartoliłam kilka ważnych rzeczy. No i miałam lekcję. Mam nadzieję, że to mnie czegoś jednak nauczy. 
Dzisiaj przeżyłam coś niezwykłego w całkiem zwykły sposób. Przeżywanie Triduum nie 3 centymetry nad ziemią jest dla mnie czymś nowym, i pięknym. Całowałam krzyż, i później uświadomiłam sobie, że całowałam Miłość Chrystusa. Byłam z Nim moimi myślami niemal cały dzień. I to było niezwykłe, i zwykłe zarazem. Zrozumiałam, że powinno być to dla mnie zwykłe. To powinna być moja codzienność. Za mało pracuję - za mało od siebie wymagam. I chcę to zmienić.
Jeszcze inna rzecz w dzisiejszym dniu jest niezwykła. Dziś umarł na krzyżu umęczony Jezus, ale jest to także rocznica śmierci Jana Pawła II, który umarł cierpiąc również. 
Zrozumieć cierpienie... to jest temat do rozważań na całe życie.

Poza tym zaczęłam porządnie i na dobre przygotowania do mojej matury z angielskiego. I to także jest dla mnie powód - może nie do refleksji, ale do radości na pewno :)
 

"Nowy człowiek umie zaśpiewać pieśń nową.
Śpiew to wyraz radości, a ściśle mówiąc - wyraz miłości.
Kto potrafi miłować życie nowe, ten umie śpiewać pieśń nową,
a czym jest życie nowe, daje nam poznać pieśń nowa...
Chcecie wyśpiewywać chwałę Boga? Sami bądźcie tym, co śpiewacie.
A jesteście Jego pieśnią pochwalną, gdy wasze życie jest dobre." 
Św Augustyn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz