wtorek, 10 sierpnia 2010

Długa droga w dół



"A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. W dzień nawiedzenia swego zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po ściernisku. Będą sądzić ludy, zapanują nad narodami, a Pan królować będzie nad nimi na wieki. Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych."
(Mdr 3,1-9)

 Nie rozumiem nic z tego, co się ze mną dzieje, ale wiem, że Pan obdarza mnie wielkimi łaskami. Teraz w tym czasie. Tylko nie rozumiem tego na tyle aby to opisać.
Jestem radosna sercem, a zarazem cierpię.
Dziwna jest moja samotność. Dziwne jest też to, że ją wybieram.
Sama siebie nie poznaję.
Dzisiaj na przemian słońce kłóci się z deszczem. Wygląda to jak przepychanka ;) . Na razie dyplomatycznie nie świeci słońce ani nie pada deszcz. Niemniej wygląda to podejrzanie.
Dzień spędzony na pracy, na pogaduszkach z rodziną, na myślach, rozważaniach, modlitwie.
Dziś jeszcze Apel.
Nie ukrywam, że ta samotność jest mi ciężarem. Nie umiem się jednak przed nikim otworzyć więcej niż o mały cal. Złoszczę się na siebie o to. Ale nie umiem inaczej.
Dzisiejsze czytanie pierwsze, bardzo do mnie trafiło. Jego przesłanie jest jakby prosto do mnie skierowane jako odpowiedź na moje pytanie " dlaczego muszę cierpieć?". Bo ostatnio odczuwałam pokusę by wreszcie je zadać.
Złoto próbuje się w ogniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz