sobota, 15 maja 2010

Mam powód aby żyć, każdy mój dzień oddaję Ci ...

Chcę dla Ciebie żyć, Jezu.

Zanurzam się w Miłości Boga. Ona mnie obmywa z całego brudu, dzięki Miłości bieleję jak śnieg. Mój Pan rozkochał mnie w Sobie... ;) Jestem szczęśliwa. Nie wiem jak ubrać to w inne słowa. Wszystkie zdają się być za małe. Jak ja. Za mała... . Nie godna. Proch. Ale... jak powiedział ojciec Leon : " Jaki to awans, być prochem w ręku Boga. " ;) . Kocham i nie mogę tego powstrzymać.

Mimo jednak tego, co dzieje się w mojej duszy, problemy uparcie nie chcą zniknąć. Mój stosunek do nich jest opłakany. Bo chcę żeby zniknęły. I czuję się jak w pułapce, nie wiem jak z tego wszystkiego wyjść. Czuję, że to nie możliwe. Oddaję to Bogu. Ale wiem, że zostawić tego ogólnie nie mogę. I nie wiem co dalej... . Nie wiem z kim porozmawiać. Wypłynęło na wierzch na mojej ostatniej spowiedzi, chociaż nie zamierzałam wcale tego poruszać. Ale wypłynęło i teraz straszy, bo już zdążyłam się przyzwyczaić, że jest głęboko schowane. Nawet myślałam, że udało mi się to zamknąć. Ale tylko przykryłam to żeby nie kuło w oczy.
Niby ma być rozmowa. Ale niczego nie jestem tak niepewna jak tego, czy to dobry pomysł. Ale wiem że bez tego chyba nie ruszę z miejsca. A muszę.
Dobrze, że chociaż mam ogólne rozeznanie. Mniej więcej wiem w którą stronę trzeba iść.

Poza tym jeszcze sesja wciska się już przez wszystkie szpary w oknach i drzwiach. Nawet nie chce mi się o tym pisać. Koszmar i tyle. Czeka mnie tylko kilka egzaminów. Ale za to jakich! Czuję, że nadzieja wyjazdu na oazę letnią we wrześniu wisi na włosku. I tak zresztą te praktyki wrześniowe straszą ten włosek ostrymi nożyczkami. Uf.. . To się nazywa oddanie wszystkiego Bogu ;) . Nic nie wiem. Idę na ślepo, na wariata za Nim.
To dla mnie coś nowego. Dopiero niedawno zaczęłam odkrywać to nieznane mi dotąd zaufanie. I przebaczenie... . Ale to dłuższa historia.

A jutro kolejne spotkanie z Aniołkami. I kolejny Krok K.D.Ch. ;) tym razem o Świadectwie. Jeśli dobrze pójdzie to na spotkaniu całej wspólnoty będziemy mówić świadectwa. Ja i moje dziewczynki. Jestem z nich dumna ;) . Nawet jeśli to nie wyjdzie, to sama świadomość, że one są gotowe na to, sprawia, że naprawdę czuję dumę. One są wspaniałe. Chrystus działa w naszej grupie, i to jest piękne. To jest moc modlitwy.

No, i pora siadać do nauki, brać się do pracy. Potwornie zakręcone dwa tygodnie przede mną!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz